czwartek, 7 lutego 2008

Schodow ciag dalszy czyli tropikalna ulewa i splyw Mekongiem


Po szczesliwym dotarciu do Huay Xai pogoda sie popsula, zrobilo sie chlodno a w nocy zaczal padac deszcz. Deszcz rzecz jasna zazwyczaj przestaje padac, ale nie ten! To byla taka typowa Azjatycka trapikalna ulewa, ktora w miare uplywu czasu stawala sie coraz bardziej intensywniejsza zalewajac uliczki Hauj xai odbierajac nam nadzieje na szybkie wydostanie sie i udanie w dalsza droge. Rzecz jasna moglismy wyjsc, zmaknac w cigu 1,5s a nastepnie spedzic na mokrym i zimnym pokladzie barki 5h pynac wzburzonym Mekongiem, jednakze taka perspektywa nie napawala nas zbytnim optymizmem.
Z zalem wiec pozostalismy na kolejna noc w miasteczku, nadrabiajac zaleglosci w spaniu oraz na necie za co przyszlo mi slono zaplacic.
Na szczescie aura kolejnego dnia okazala sie dla nas laskawsza i obdazyla nas znosnym cieplem oraz brakiem deszczu. Ruszylismy czym predzej zakupic bilety i zajac najwygodniejsze miejsca z samego poczatku rzedow lawek. Sztuka nam sie powiodla wiec "rejs" do Pakbeng obylismy dosc wygodnie w przeciwienstwie do sklebionej masy turystow "spedzonych jak bydlo" na jedna barke w ilosci zagrazajacej bezpieczenstwu.
Po nocy spedzonej w misteczku bez pradu, raczej wyspani zaokretowalismy sie ponownie i poplynelismy do Luang Prabang ku nowej przygodzie.

Brak komentarzy: