poniedziałek, 21 stycznia 2008

W drodze do Pekinu


 Co tu duzo pisac. Z lataniem szalu nie ma, niby szybciej i wygodniej a jednak czlowiek musi tak czy inaczej solidnie poczuc ze jest w podrozy. Najpierw 2 godziny trzeba byc wczesniej przed odlotem. Nie byloby w tym nic nadzwyczajnegoi gdyby nie fakt ze cala noc przed odlotem przesiedzialem przed kompem szykujac rozne rzeczy na wyjazd niezmrozywszy oka nawet na chwile. Potem szybki prysznic, sniadanie i szklanka herbaty. Najgorsza byla droga na lotnisko w 175. Co chwile zasypialem na siedzeniu a w tym czasie tlum tezal z przystanku na przystanek. Jak wiadomo w takiej sytuacji chwila nieuwagi i stac sie mozna niezlym kaskiem dla zlodzieja, ale jak tu oprzec sie przemoznej potrzebie snu....
Na szczescie bez zadnych strat dotarlem na lotnisko. Tu po chwili spotkalem sie z Dasia i Mlodym ktory postanowil nas odprowadzic. Zdalismy sprawnie bagaz i poszlismy do odprawy. Jeszcze tylko uscisk dloni z Mlodym i juz jestesmy w "celnym raju" - ciekawe tylko dla kogo i niby gdzie on jest???
Potem tylko cyrk pt:. "security" i po 40 min oczekiwania mozemy sadowic sie w swoich miejscach w samolocie. Szybki start, odpiecie pasow, kanapka, soczek 15 min drzemki i juz ladowanie.
W Moskwie musielismy czekac ponad 5h na polaczenie do Pekinu, wiekszosc czasu spedzilsmy na lawkach przesypiajac. Zgodnie z rozkladem zameldowalismy sie w samolocie i odlecilismy w kierunku panstwa srodka nieco zakreceni wypitym winem zakupionym na moskiewskim duty free za 5 euro.

Fare fotek z przelotu...

Brak komentarzy: