Chińczycy to pracowity naród. W sumie to nie mają wyjścia skoro jest ich
tak dużo a zaszłości gospodarcze systemu komunistycznego nie
pozostawiają im złudzeń co do codziennej egzystencji oraz mglistej
przyszłości. Poza tym, a może na szczęście(przynajmniej ich nie okradają
w imię prawa) nie maja ZUS-u więc muszą zarobić na swoją przyszłość za
młodu. Dlatego wszyscy Chińczycy pracują dniami i nocami bez dni
wolnych, świątek piątek i niedzielę. Mylił by się jednak ten kto by
uważał, że tak jest zawsze. Otóż poza tym, że Chiny to od dziesięcioleci
kraj komunistyczny jednak trwale związany z Konfucjanizmem oraz
tradycją i wierzeniami poprzednich epok. Dlatego nie ma nic ważniejszego
dla przeciętnego Chińczyka niż spędzenie w gronie rodzinnym okresu
Chińskiego nowego roku zwanego z "angielska" spring festival.
Jest to dla tych ludzi jedyny okres gdy mogą porzucić swoje kramy,
zapyziałe fabryki i kopalnie oraz inne zajęcia i gremialnie udać się w?
podróż do swego miejsca urodzenia, pozostawionych rodziców, żon czy
dzieci. Liczba przemieszczających się w tym czasie Chińczyków szacowana
jest na około 177 mln. Wszystko po to by w gronie rodzinnym spożyć
posiłek podobny do wigilijnego a następnie przez kilka dni odpoczywać i
strzelać do upadłego od zmierzchu do późnej nocy z najwymyślniejszych
środków pirotechnicznych. W tym czasie mieszkańcy Państwa Środka
przemierzają w gigantycznych tłumach wydzielone ulice biorąc udział w
czymś na wzór odpustu połączonego z festynem i jarmarkiem na raz!
Wszyscy świetnie się bawią nosząc najprzeróżniejsze nakrycia głowy,
kupując wszystko co tylko zapragną, zresztą najczęściej tandetne banalne
gadżety jak balony, wiatraczki i sztuczne kwiaty byle tylko było
głośno, wesoło i kolorowo.
Nie ma w tym nic z zadęcia i sztywności. Jest to okres wesołości,
swobody i psotnego lenistwa. Bawi widok panów po czterdziestce
odpalających z lubością kilogramy fajerwerków i cieszących się z tego
jak małe dzieci.
W zależności od regionu oraz uprzemysłowienia chiński nowy rok trwa
tydzień i dłużej. Będąc w tym czasie na miejscu można się dać porwać
tłumowi i oddać z lubością szaleństwu zakupów albo uciec gdzie indziej i
wrócić po miesiącu gdy już ucichnie świąteczny gwar a system
komunikacyjny powróci do normy (rzecz jasna w Chińskim wydaniu :P).
My z przyjemnością brnęliśmy w tłumie rozentuzjazmowanych Chińczyków
patrząc jak to morze ludzi cieszy się z nadejścia nowego roku, roku
szczura.
Chiński nowy rok w Pekinie
Zakazane Miasto i okolice
Bonus - stadion olimpijski
Świątynia Lamaistyczna i ZOO
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz